Wielkimi krokami zbliża się czas, kiedy to powinniśmy zaszczepić Alę przeciwko odrze, śwince i różyczce. W sumie termin został przesunięty ze względu na moje obawy związane ze skutkami ubocznymi tego szczepienia. Tyle się mówi o negatywnym działaniu tej szczepionki na rozwój dzieci, że ja zgłupiałam i nie wiem co robić.
Pytałam się wielu lekarzy o ich opinię, czy moje obawy spotęgowane informacjami w prasie, internecie, telewizji, są słuszne. Odpowiedź za każdym razem była jedna- SZCZEPIĆ! Przy okazji pierwszych szczepień, zapytałam się co jeśli zdecydujemy, że nie szczepimy? Dostałam taki ochrzan (powstrzymam się od wulgaryzmów), że myślałam że wyjdę z siebie. Pani doktor na moje pytanie odpowiedziała (bardzo dosadnie, wręcz krzycząc) mniej więcej tak: "co z Pani za matka?! Chce Pani dziecku krzywdę zrobić?". Oczy ze zdziwienia prawie wypadły mi na podłogę! Mój małżonek pyta, czy pani doktor jest nam w stanie zagwarantować to, że szczepionka nie wywoła u naszego dziecka skutków ubocznych, np. autyzmu, o którym jest tak głośno. Pani doktor nie powiedziała nic, a przecież powinna wiedzieć jakie są opinie na temat szczepień, na pewno zna wyniki badań itp. Powinna, przynajmniej tak mi się wydaje, udzielić nam wyczerpującej odpowiedzi, próbować rozwiać nasze wątpliwości lub przynajmniej poprzeć swoje stanowisko jakimiś porządnymi argumentami. Z jej strony nie było nic! Mówimy, że napiszemy oświadczenie, że nie chcemy szczepić, a ona nam na to ironicznie "piszcie co chcecie, a ja wam sanepid podeślę"! No i jak ja mam się nie bać? Idę do lekarza, mam wątpliwości, a dowiaduję się, że czyham na zdrowie i życie mojego dziecka! Ja rozumiem, że być może sprawa szkodliwości szczepionki jest rozdmuchana do granic możliwości, ale jakiś powód musi być. No i nie wiem co robić? Z jednej strony szczepiliśmy już Alę i nic się nie działo, a z drugiej strony mam ciągle z tyłu głowy te wszystkie artykuły przestrzegające przed szkodliwością szczepionek. Kto ma dziecko? Ręka w górę! Napiszcie mi, proszę, co Wy o tym myślicie.
Pytałam się wielu lekarzy o ich opinię, czy moje obawy spotęgowane informacjami w prasie, internecie, telewizji, są słuszne. Odpowiedź za każdym razem była jedna- SZCZEPIĆ! Przy okazji pierwszych szczepień, zapytałam się co jeśli zdecydujemy, że nie szczepimy? Dostałam taki ochrzan (powstrzymam się od wulgaryzmów), że myślałam że wyjdę z siebie. Pani doktor na moje pytanie odpowiedziała (bardzo dosadnie, wręcz krzycząc) mniej więcej tak: "co z Pani za matka?! Chce Pani dziecku krzywdę zrobić?". Oczy ze zdziwienia prawie wypadły mi na podłogę! Mój małżonek pyta, czy pani doktor jest nam w stanie zagwarantować to, że szczepionka nie wywoła u naszego dziecka skutków ubocznych, np. autyzmu, o którym jest tak głośno. Pani doktor nie powiedziała nic, a przecież powinna wiedzieć jakie są opinie na temat szczepień, na pewno zna wyniki badań itp. Powinna, przynajmniej tak mi się wydaje, udzielić nam wyczerpującej odpowiedzi, próbować rozwiać nasze wątpliwości lub przynajmniej poprzeć swoje stanowisko jakimiś porządnymi argumentami. Z jej strony nie było nic! Mówimy, że napiszemy oświadczenie, że nie chcemy szczepić, a ona nam na to ironicznie "piszcie co chcecie, a ja wam sanepid podeślę"! No i jak ja mam się nie bać? Idę do lekarza, mam wątpliwości, a dowiaduję się, że czyham na zdrowie i życie mojego dziecka! Ja rozumiem, że być może sprawa szkodliwości szczepionki jest rozdmuchana do granic możliwości, ale jakiś powód musi być. No i nie wiem co robić? Z jednej strony szczepiliśmy już Alę i nic się nie działo, a z drugiej strony mam ciągle z tyłu głowy te wszystkie artykuły przestrzegające przed szkodliwością szczepionek. Kto ma dziecko? Ręka w górę! Napiszcie mi, proszę, co Wy o tym myślicie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Dziękuję Ci za zainteresowanie i pozostawiony komentarz :)