środa, 12 kwietnia 2017

Co u nas? Dzieje się!

Czas na blogowe porządki! Od września, kiedy to Ala została przedszkolakiem, czasu na pisanie mam niewiele. O chęciach nie wspomnę, bo jak czas by się znalazł, to zapału i weny brak. 
Jestem zmęczona i psychicznie i fizycznie, bo każdy miesiąc od września jest pod znakiem chorób. 

Byłam nastawiona na to, że Ala, idąc do przedszkola, zacznie chorować, nie byłam jednak przygotowana na aż taką ilość infekcji i tak skomplikowaną diagnostykę. 
Pisałam Wam jakiś czas temu o atypowym zapaleniu płuc, które przeszła Ala w listopadzie, wykazało je dopiero RTG, a od tamtego czasu była już i angina, i zapalenie uszu (kilka razy) i zapalenie oskrzeli, i zapalenie spojówek. Gil i kaszel na porządku dziennym, z kilkudniowymi przerwani po leczeniu antybiotykami i sterydami. W grudniu poszliśmy do laryngologa, bo Ala nos zapchany miała tak, że w ogóle nie mogła nim oddychać, a w nocy chrapała jak stary niedźwiedź, bijąc na głowę nawet Szanownego Małżonka. Laryngolog (świetny, konkretny i bardzo cierpliwy lekarz- jak ktoś potrzebuje namiarów na dobrego laryngologa dziecięcego w Warszawie, mówcie!) stwierdził przerost trzeciego migdałka i mega zapalenie błony śluzowej nosa. Przepisał krople obkurczające i zalecił wizytę jeśli poprawy nie będzie. Było lepiej, bo Ala przestała kasłać, katar jakby mniejszy, ale coś za coś. Zapalenie uszu i zapalenie oskrzeli (od stycznia do początku marca były 4 antybiotyki plus sterydy). Z bezradności zaczęłam żartować, że mi dzieciak zacznie świecić od tych leków. W takich sytuacjach człowiek prawie rozum traci, bo chcesz pomoc, a nie wiesz jak. Stan prawie depresyjny, na twarzy uśmiech, a w środku załamywałam ręce i ryczałam z bezsilności. Zrobiłam się nerwowa, płaczliwa, nie mogę się na niczym skupić- chodzący kłębek nerwów.
Po 4 dniach od antybiotyku wrócił kaszel i katar. Odkurzacz z "Katarkiem" w pogotowiu, bo Ala tego kataru sama wydmuchać nie mogła. Zdecydowaliśmy, że to już pora na kolejna wizytę u laryngologa, który po fiberoskopi stwierdza "migdał do usunięcia, zatkał 90% nosa i gardła". Po wizycie pojechaliśmy jeszcze do pediatry, bo kaszel ewidentnie nie był "migdałowy". Ala słowa powiedzieć nie mogła, bo od razu zaczynała się dusić. Pani doktor nic nie stwierdziła, dlatego poprosiłam o skierowanie na badania bakteriologiczne (mykoplazma, krztusiec, chlamydia pneumoniae). Drogie to cholernie i wszędzie odpłatne (ponad 500zł.!), ale ważne, bo te bakterie nie dają praktycznie żadnych objawów, prócz typowych dla przeziębienia, a leczy się je specjalnie dopasowanym antybiotykiem (atakują płuca i tylko rtg lub właśnie badania krwi są w stanie je wykryć). Po pobraniu krwi do badań, Ala dostała gorączki i znowu zapalenie ucha i kolejny antybiotyk. 
Po odebraniu wyników, okazało się, że Ala przeszła mykoplazmę, właśnie wtedy kiedy RTG wykryło zapalenie płuc. Została wtedy prawidłowo przeleczona i wszystko było ok. Wynik przeciwciał odpornościowych idealny, więc o braku odporności nie było mowy- wszystkiemu winien był trzeci migdał. 
Zapisaliśmy Alę do szpitala na zabieg. Termin mamy w czerwcu, ale w zeszłym tygodniu była szansa usunięcia migdała, bo zwolniło się miejsce. Doba w szpitalu, płacząca Ala, wyniki super i tuż przed zabiegiem okazuje się, że jest początek anginy i o zabiegu możemy zapomnieć. Na szczęście nic się nie rozwinęło i Ala wróciła do przedszkola, z "migdałowym" gilem, a my czekamy do czerwca z nadzieją, że wszystko się unormuje. 
Przy okazji tych wszystkich wizyt, pragnę z tego miejsca zaapelować- nie dajcie sobie wmówić, że jest coś takiego jak "zimowy/wiosenny gil!!!", że dziecko w przedszkolu musi kasłać nawet do pól roku! Kaszel i katar trwający dłużej jak 2 tygodnie, to już powód do zastanowienia się i działania. Nie dajcie się namowić na przeczekiwanie łudząc się, że dziecko się uodporni. Wtedy kiedy Wy czekacie na poprawę, Wasze dziecko może mieć poważne problemy ze zdrowiem. Mi też wmawiano "przedszkolne infekcje" i refluksy, a okazało się, że konieczna jest interwencja chirurga. Leczenie ziółkami nie zawsze jest skuteczne, a może doprowadzić do przeoczenia choroby, która wymaga cięższego działa. Od września do listopada, Ala była leczona przepisywanymi ziołowymi specyfikami, a od listopada- 7 antybiotykami, 150 ampułkami sterydów do nebulizacji, wieloma syropami na kaszel i kroplami do nosa. Przerażająca ilość, prawda? Nie było wyjścia. Dlatego zwracajcie uwagę, nawet innym rodzicom jeśli zauważycie, że ich dziecko mocno kaszle w przedszkolu. W naszym były organizowane spotkania, bo zdarzało się, że rodzice przyprowadzali ewidentnie chore dzieci, które nie dość, że same się męczyły, to dzieliły się chorobą z innymi.

Mam nadzieję, że lada chwila stanę na nogi i napiszę coś dla Was, bo choć notatnik pęka w szwach od pomysłów na posty, to ja wciąż nie czuję się na siłach, żeby sklecić coś ciekawego.

Ściskam Was mocno
MamAli    
 

1 komentarz:

  1. tych chorób właśnie najbardziej się boję jak Młody pójdzie do żłobka...

    powodzenia i zdrówka!!!

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję Ci za zainteresowanie i pozostawiony komentarz :)