Tak, tak. Ala ma już 3 lata! Dawno o niej tu nie było, bo tyle się działo, że nie wiedziałam o czym napisać.
Dziś Ala była pierwszy raz w przedszkolu. Cała rodzina nastawiała ją pozytywnie od miesięcy, a kiedy przyszedł ten dzień to MATKA pół nocy nie spała z nerwów. Mnie nikt do tego nie przygotował, sama się nakręciłam mega pesymistycznie. Już słyszałam ten lament, histerię i dźwięk trzaskających nitek w nogawce, za którą Ala w rozpaczy będzie mnie ciągnąć i błagać żebym jej nie zostawiała.
Swój lęk skrywałam głęboko, bo moja Żaba była bardzo podekscytowana i już snuła plany co ona będzie robić w przedszkolu, co narysuje, co namaluje, co powie Pani, co będzie jadła.
Dziś wstała przed 7! Skandal! Przez ostatnich kilkanaście dni o 10 rozpoczynałyśmy dzień, a dziś wstała z pretensjami, że jej nie budzimy! Nawet śniadania zjeść z Matką nie chciała, bo przecież "z dziećmi zjem Mamooo!" Zrobiwszy wszystkie dziewczyńskie rzeczy: fryzura, strój, makijaż, ruszyłyśmy do przedszkola. Ja z duszą na ramieniu, Ala z pieśnią na ustach "hej ho do przedszkola by się szło". Myślę sobie "ciekawe jak za chwilę będziesz śpiewać?"
Wchodzimy do przedszkola, Ala mnie pogania bojąc się, że się spóźni pierwszego dnia, dopytując czy spakowałam podusie z konikami, fartuszek z Pepą, szczoteczkę z jelonkiem i pastę z księżniczkami, itd.
Już na początku moje dziecko dało mi delikatnie do zrozumienia, że nie jestem potrzebna i sama założyła kapcie. Nawet się nie obejrzała czy za nią idę na salę. Umyła ręce, usiadła do stolika i powiedziała "to już idź rób to pranie i posprzątaj, a potem przyjdź". Buziak i poszłam.
W domu dziwnie. Pusto, cicho, nikt nic nie chce. Nawet wykonałam kilka telefonów do rodziny i znajomych bez wiszącej mi na głowie Ali, krzyczącej, że ona chce GADAĆ! No dziwnie. Zrobiłam pranie, odkurzyłam, napisałam posta i było po 11, więc poszłam po moje, z pewnością, zapłakane z tęsknoty dziecko.
Już w progu Pani poinformowała mnie, że z Ali niezła dyrygentka. Ustawia chłopaków, poucza i pilnuje żeby nie daj Boże sobie krzywdy nie zrobili. "Ala rządzicielka" to nowy pseudonim mojego dziecka. Zjadła z dokładką (w domu marudzi), nie płakała, jest samodzielna i dzielna jakby całe swoje 3 letnie życie do przedszkola chodziła. Duma mnie rozpierała, że hoho! Idę na salę, Pani mówi "Ala mam dla ciebie niespodziankę", pomachałam ręką, a ona "o Mama" i w ryk, że do domu nie chce iść (?!) "Nie ułożyła układanki, nie pomalowała kwiatków, nie zrobiła siku, nie zbudowała domku i chce do dzieci, a nie do domu". Jakoś udało mi się ją uspokoić i zabrać do domu. Całą drogę była naburmuszona i obrażona. Słowem się nie odezwała! Nie, jednak się odezwała. Jak tłumaczyłam, że jutro pójdzie i będzie dłużej to powiedziała "nie mów do mnie, jestem nieszczęśliwa!"
I tak nam minął pierwszy dzień w przedszkolu. Dalej nie wiem co jadła, czy robiła siusiu, czy ma koleżanki, czy jej się podobało, bo nie chce mi powiedzieć (oczywiście o wszystko dopytałam w przedszkolu), a mi jest... dziwnie, bo już jakiś czas temu zdałam sobie sprawę, że moje malutkie dziecko rośnie i to początek poważnej, życiowej drogi. Dziś stało się to bardziej realne niż jeszcze kilka dni temu i czuję się ... DZIWNIE!!!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Dziękuję Ci za zainteresowanie i pozostawiony komentarz :)