Będąc w ciąży, dużo czytałam o poszczególnych jej etapach. Interesowałam się rozwojem dziecka i zmianami jakie zachodzą w ciele kobiety. To chyba normalne, prawda? Od kiedy Ala jest z nami, czytam jeszcze więcej i często mam wrażenie, jakbym miała przed oczami coś z pogranicza magii! Nie raz dziwiłam się czytając o skokach rozwojowych, przyglądając się Ali i jej nowym umiejętnościom, które pojawiały się jakby z dnia na dzień. Dosłownie, wstała rano i potrafiła coś czego dzień wcześniej nie umiała!
Podczas lektury, nie raz trafiłam na legendarny BUNT DWULATKA. Pomyślałam wtedy, jak to możliwe, żeby tak małe dziecko się buntowało? No jak?! To chyba przesada, moje dziecko to Anioł, a w książkach stek bzdur! Niestety, to co kiedyś uważałam za rozpieszczenie lub brak posłuszeństwa, teraz uderza w nas bezpośrednio. Co tam Matka! Co tam Ojciec! Ala wie lepiej czego jej potrzeba i czasami bardzo głośno się tego domaga. Naprawdę głośno! Czasami jej pomysłowość mnie przeraża, czasami śmieszy, czasami jestem bezradna, a czasami krzyczę, po czym mam wyrzuty sumienia. I tak każdego dnia.
Od jakiegoś czasu moje dziecko testuje moją cierpliwość i przyznać muszę, że czasami przegrywam. Co bym nie powiedziała, Ala i tak zrobi inaczej, po swojemu. Patrzy na mnie zadziornie, z szyderczym uśmiechem na ustach i piejąc z radości rysuje po komodzie, skacze po kanapie i krzesłach, wyciąga zawartość szafek i szuflad, wchodzi na stół albo z ogromnym zaangażowaniem rozrzuca cały swój zabawkowy dobytek po mieszkaniu. Zmianę pieluchy poprzedza maraton po całym mieszkaniu, a jak już Ala zostanie przez Matkę czy Ojca złapana, wije się niczym wąż, krzycząc ile sił w płucach, bo ona miała inne plany, a zawartość pieluchy wcale jej nie przeszkadzała. Na nic nasze prośby, na nic zakazy! Ala wyznaje zasadę, że nikt nie będzie układał jej życia, a nam ręce opadają. Ala rozrabia, a ja żeby nie stracić resztek opanowania liczę. Liczę do dziesięciu, czasami do dwudziestu, a czasami gubię się w rachunkach, bo lecę ratować mojego Aniołka, który podczas moich wyliczanek właśnie wdrapał się na stolik i istnieje ryzyko, że sfrunie z niego z hukiem. Poważniejsze prace domowe staram się wykonywać podczas drzemki Ali, bo jej pomoc w niektórych przypadkach jest ... no cóż... uciążliwa. To co sama zrobię w 5 minut, z pomocą Ali przedłuża się do 30 minut, a w trakcie dochodzi do wypadków.
Żaba odkryła, że jest odrębną jednostką, która ma uczucia i możliwość decydowania o sobie. Nie rozumie jednak, że skutki niektórych zabaw mogą być opłakane. Sprawdza na ile może sobie pozwolić, a jak czegoś nie wolno to i tak to zrobi, więc nasze gadanie wydaje się zbędne.
Często myślę sobie, że jestem złą Matką. Tracę cierpliwość, czasami krzyczę, zakazuję, powtarzam setki razy "nie wolno", ale to wynika z troski i chęci nauczenia jej pewnych rzeczy. Tak sobie tłumaczę, mając świadomość, że rola Matki i Ojca to rola na całe życie, więc to pewnie przedsmak tego co czeka nas później, bo tych buntów przed nami zapewne jeszcze wiele.
Od jakiegoś czasu moje dziecko testuje moją cierpliwość i przyznać muszę, że czasami przegrywam. Co bym nie powiedziała, Ala i tak zrobi inaczej, po swojemu. Patrzy na mnie zadziornie, z szyderczym uśmiechem na ustach i piejąc z radości rysuje po komodzie, skacze po kanapie i krzesłach, wyciąga zawartość szafek i szuflad, wchodzi na stół albo z ogromnym zaangażowaniem rozrzuca cały swój zabawkowy dobytek po mieszkaniu. Zmianę pieluchy poprzedza maraton po całym mieszkaniu, a jak już Ala zostanie przez Matkę czy Ojca złapana, wije się niczym wąż, krzycząc ile sił w płucach, bo ona miała inne plany, a zawartość pieluchy wcale jej nie przeszkadzała. Na nic nasze prośby, na nic zakazy! Ala wyznaje zasadę, że nikt nie będzie układał jej życia, a nam ręce opadają. Ala rozrabia, a ja żeby nie stracić resztek opanowania liczę. Liczę do dziesięciu, czasami do dwudziestu, a czasami gubię się w rachunkach, bo lecę ratować mojego Aniołka, który podczas moich wyliczanek właśnie wdrapał się na stolik i istnieje ryzyko, że sfrunie z niego z hukiem. Poważniejsze prace domowe staram się wykonywać podczas drzemki Ali, bo jej pomoc w niektórych przypadkach jest ... no cóż... uciążliwa. To co sama zrobię w 5 minut, z pomocą Ali przedłuża się do 30 minut, a w trakcie dochodzi do wypadków.
Żaba odkryła, że jest odrębną jednostką, która ma uczucia i możliwość decydowania o sobie. Nie rozumie jednak, że skutki niektórych zabaw mogą być opłakane. Sprawdza na ile może sobie pozwolić, a jak czegoś nie wolno to i tak to zrobi, więc nasze gadanie wydaje się zbędne.
Często myślę sobie, że jestem złą Matką. Tracę cierpliwość, czasami krzyczę, zakazuję, powtarzam setki razy "nie wolno", ale to wynika z troski i chęci nauczenia jej pewnych rzeczy. Tak sobie tłumaczę, mając świadomość, że rola Matki i Ojca to rola na całe życie, więc to pewnie przedsmak tego co czeka nas później, bo tych buntów przed nami zapewne jeszcze wiele.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Dziękuję Ci za zainteresowanie i pozostawiony komentarz :)