piątek, 28 sierpnia 2015

Pa Pa Mosiu!- gładko poszło! :)

Zanim urodziła się Ala, w szale zakupów nabyłam smoczki. Może to głupie, ale myślałam, że każde dziecko musi mieć smoczek! Takie rozumowanie debiutującej Matki. Przez myśl mi nie przeszło, że dziecko może smoka nie chcieć. Sama, będąc dzieckiem miałam ich kilka i nie daj Boże żeby któryś się zgubił, robiłam wtedy domownikom z życia piekło :). 
Ala się urodziła, a ja jej "ciach" smoka! Wyglądała tak rozkosznie. Smok gigant- mała Ala i smoczulec na pół jej twarzy, ale nie byle jaki! Matka w ciążowo-zakupowym amoku wybrała taki z różowymi serduszkami :) 

Teraz jak na to wszystko patrzę to pukam się w czoło i zarzucam sobie brak rozumu w owym czasie. Ala od samego początku głównie spała, mało płakała, przesypiała całe noce (tak jest do teraz), jadła, uzupełniała pieluchy i tak w kółko, a mimo to smok musiał być. Postanowiłam sobie i wydałam instrukcję Małżonkowi, że smok tylko do spania, czyli na początku Ala miała go niemal cały czas w buzi. Z czasem zabieraliśmy smoka zaraz po przebudzeniu, a jak Ala podrosła sama wrzucała go do łóżeczka, albo kładła na wezgłowiu łóżka. Oczywiście zdarzało się, że np. w sklepie, podróży, czy w ciągu dnia go dostała, głównie dlatego, że gwarantował on nam chwilę bez marudzenia. 
Jakiś czas temu, wiedząc już jaką głupotę zrobiłam oferując Ali smoka, podjęłam decyzję "czas się go pozbyć!". Ala ma już prawie 2 lata i jak to w ogóle wygląda, żeby tak duże dziecko wędrowało ze smokiem! Wizja krzywych zębów, wady wymowy i dramatu rozstania z nim, spędzała mi sen z powiek. Już słyszałam te lamenty, krzyki i błagania. Trudno. Zanim wszystkie smoczki (było ich z 6) się "zgubiły", przygotowywałam Alę do tego rozstania: "Ala zostaw Mosia, on jest fe, zobacz jak brzydko pachnie" i Ala wołała "feeee" i wrzucała smoczka do łóżeczka. "Ala zobacz lala nie ma Mosia, bo jest duża, ty też już jesteś duża, tak?". Moś miał już tak nadszarpniętą reputację, że Ala widząc go np. na zdjęciu wołała "Mama moś feee". 
Nadszedł ten dzień, że smok przepadł jak kamień w wodę (pod poduszką na wszelki wypadek), a ja przygotowana na najgorsze zaczęłam usypiać Alę. Śpiewając jej wszystkie znane mi piosenki, co chwilę odpowiadałam, że "Moś jest feee, zgubił się i go nie ma". Ala się wierciła, próbowała zjeść rękę lalce, prosiła "mama mooooś, posię", a ja bez mrugnięcia okiem oczerniałam smoka, który wziął i się zgubił! Wymieniłam chyba wszystkie znane Ali osoby, które nie mają smoków i tak się usypiałyśmy prawie godzinę! Następnego dnia dyżur w usypianiu miał Tata, który dostał szczegółowe informacje co ma mówić, gdyby pojawiło się pytanie o Mośka! Jakoś poszło. Kolejny dzień minął, a pytań o smoka brak. Ala chyba o nim zapomniała, ale na wszelki wypadek nie używamy jego "imienia". Od pierwszego dnia bez smoka minął tydzień (!), w życiu nie sądziłam, że uda nam się go pozbyć tak szybko i bez większych dramatów. 
To nasz pierwszy sukces! Przed nami akcja nocnik, przeprowadzka z sypialni rodziców do Alusinego pokoju i spanie w "dorosłym" łóżku. Z łóżkiem będzie chyba ciężej, bo Ala od 9 miesiąca do 18 miesiąca spała z nami. Znienawidziła łóżeczko do tego stopnia, że wpadała w histerię jak tylko prosiliśmy żeby się w nim położyła. Pewnego dnia, podczas zabawy, weszła do łóżeczka, zażyczyła sobie dużą poduszkę i kołdrę i od tamtej pory znowu śpi w łóżeczku, a łóżko jest jej trampoliną:). 
Na pierwszy ogień idzie nocnik! Może macie jakieś rady dla nas, jak przebrnąć przez to bez zbędnych nerwów i lamentów? :) 

2 komentarze:

  1. Gratuluję taktyki :) Jak pamiętam, lekko nie było, ani ze smokiem, ani z nocnikiem, chociaż moje szybko się uczyły :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Ja postaram się Mośków nie kupować ;)

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję Ci za zainteresowanie i pozostawiony komentarz :)